Strona:Radosne i smutne.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 45 —



i dziwnie udrapował portjery. Zato na boży świat, na marcowe, śnieżące niebo otworzył się widok przez wybitą ścianę, jak przez loggię renesansowego pałacu, z którego jednak, z garderobą w ręku trzeba było uciekać w te pędy, bo pociski bolszewickie mogły mieć baranie narowy i gdzie jeden polazł, tam zaraz lezie ich całe stado.