Strona:Radosne i smutne.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 99 —

— Maul halten! — odrzekł mu krótko przyjaciel.
— A jednak my na to nie możemy pozwolić! — mruczał zdumiony mołojec, — to jest rozbój.
I w rozdrażnieniu wystrzelił w jakiejś wiosce do niemieckiego patrolu.
Niemiecki przyjaciel przestał się wtedy uśmiechać, otoczył kilka wsi żelaznym pierścieniem i z karabinów maszynowych, na świadectwo wiernego przymierza, wystrzelał chłopów, baby i dzieci, spalił wszystko do cna i zadowolony patrzył na efekt.
Przetarł oczy krwawy rezun i pomyślał w zalękłej duszy, że przecież ten Polak ze dworu, to był zacny człowiek. Strach go obleciał ohydny, więc się przyczaił i słuchał niemieckiego rozkazu, jak pokorny pies, nad którym wisi okrutnie nielitościwy bat. W haniebnej swojej przewrotnej małości nieszczęśliwi ci ludzie, bici i rozstrzeliwani, mścili się bardzo rzadko, kiedy się bezkarna do tego nadarzyła sposobność. Tu i owdzie zginął niemiecki żołnierz, pochowany gdzieś w gnojówce, tu i owdzie ktoś strzelał do patrolu.
W Kijowie było niby wszystko uprzejmiej, szybko jednak pod cienką warstwą tej oficjal-