Strona:Rabindranath Tagore - Ogrodnik (tłum. Kasprowicz).djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„ACH, POETO, ZBLIŻA SIĘ WIECZÓR; włosy twoje siwieją.
„Czy słyszysz w samotnej zadumie nowinę, idącą stamtąd?“

∗             ∗

„Jest wieczór“, powiedział poeta, „i ja nadsłuchuję, ponieważ może zawołać ktoś ze wsi, jakkolwiek już późno.
„Czuwam, czy nie spotkają się z sobą dwa serca błądzące i czy dwie pary ócz stęsknionych nie poproszą o muzykę, coby przerwała ich milczenie i przemówiła za nie.
„Któż będzie składał im gorące pieśni, gdy ja siedzę na brzegu żywota i dumam o śmierci i o tem, co jest poza nami?

∗             ∗

„Uchodzi wczesna gwiazda wieczorna.
Blask pogrzebowego stosu zamiera zwolna nad rzeką milczącą.
„Z dziedzińca opuszczonej sadyby szakale wyją chórem w świetle niknącego księżyca.
„Jeśliby jaki wędrowiec, opuściwszy swe gniazdo, przybył tu, ażeby czuwać po nocy i z głową schyloną nadsłuchiwać szelestów ciemności, któż szeptałby uszom jego o tajemnicach żywota, gdybym ja, zamknąwszy drzwi poza sobą, zechciał uwolnić się od więzów doczesnych?
„Mało to znaczy, iż mój włos siwieje.
„Jeszczem‑ci ja tak młody, albo tak stary, jak najmłodszy, albo najstarszy w tej wsi.
„Jedni mają w oczach uśmiechy słodkie i proste, zaś inni chytrze mrugają, jedni mają łzy, napływające w świetle dnia, a drudzy łzy, ukryte w mroku.
„Wszyscy oni mnie potrzebują i ja nie mam czasu zastanawiać się nad tem, co będzie po tym żywocie.
„Ze wszystkimi w jednakich ja latach, cóż z tego, że włos mój siwieje?“