Strona:Rabindranath Tagore-Sadhana.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
44
R. TAGORE: SĀDHANĀ

osobowej dla miłości ludzi. W służbie miłości narażają się na oszczerstwa i prześladowania, wyświecenie i śmierć. Żyją życiem duszy, nie zaś jaźni osobowej, dowodząc nam w ten sposób ostatecznej przyrody ludzkości. Nazywamy ich Mahātmā’mi, „ludźmi wielkiej duszy“[3].
Powiedziano jest w jednym z Upaniszadów: Nie przeto kochasz syna twego, iżbyś go pragnął, ale przeto kochasz syna twego, iż pragniesz twojej własnej duszy[4]. To się wykłada tak, że kogokolwiek kochamy, w tym znajdujemy własnę naszą duszę, w najwyższem znaczeniu. W tem tkwi ostateczna prawda istnienia naszego. Paramātmā[5], najwyższa dusza, jest we mnie, zarówno jak w moim synu, a radość moja z syna mego jest urzeczywistnieniem tej prawdy. Stało się faktem zgoła pospolitym (a jednak jakże prawdziwym, jeśli nad nim rozmyślać!), że radość i smutki ukochanych naszych są radośćmi i smutkami nas samych — ba i więcej. Dlaczego? Bo w nich staliśmy się szersi, w nich dotknęliśmy tej wielkiej prawdy, która obejmuje cały świat.

Zdarza się bardzo często, że miłość nasza

  1. Inaczej dzisiaj: wielki przywódca Hindusów, Gandhi, nazwany został mahatma. Ale to wpływy nowoczesne. Gandhi i większość rewolucjonistów Indyjskich są wychowani po angielsku i sanskrytu nie znają. Tytułu, jaki mu nadano, nie wolno nawiązywać do ’Svet.-up., jak nasz poeta raz uczynił, bo niema tu związku.
  2. Podam drastyczny przykład. Według p. Bławatskiej człowiek składa się z siedmiu pierwiastków. Wyczytała to w jakimś żywocie Paracelsa. Ale pochrzciła te pierwiastki po sanskrycku. Prof. Speljer dziwi się osobliwie, skąd się tu jako nazwa „duszy zwierzęcej“ wziął wyraz kāmarūpa, który jako przymiotnik znaczy „zmieniający dowoli kształt“ a jako rzeczownik jest nazwą Assamu, ojczyzny herbaty Indyjskiej. Prawda, niema sensu? I owszem. Ignorant bez skrupułów mógł wziąć ten przymiotnik z Bhagavadgity III 39 i 43, gdzie się on przypadkiem znajduje w towarzystwie trzech rzeczowników, które takie figurują w terminologji teozoficznej. I stamtąd właśnie chwyciła go p. Bł., bo w sprawach tych była ignorantką bez skrupułów, a Bhagavadgitą lubią teozofowie oczy ludziom mydlić.
  3. Łatwo się domyśleć, ale trudno powiedzieć napewno, kogo rozumie autor przez wielkich Objawicieli (Revealers). Zapewne idzie o ludzi, jak filozofowie upaniszadowi, Buddha i rozmaici ich następcy. Ale trzeba podkreślić z całym naciskiem, że nikt ich w Indjach nie nazywał nigdy mahātmā’mi. Wyraz ten jest wprawdzie bardzo pospolity (znaczy tyle co łać. magnanimus) i można nim dowoli określać każdego człowieka, który na to zasługuje, mając — jak i my mówimy — dusze wielką. Nigdy jednak, powtarzam: nigdy, nie używano tego wyrazu, jako jakiegoś terminu technicznego, a choćbynawet tylko stałego, albo poprostu częsteqo, epitetu, w odniesieniu do jakichkolwiek jednostek czynnych w jakimkolwiek zakresie filozofji, nauki czy religji[1]. W takim sensie użyli tego wyrazu dopiero w ostatnich dziesiątkach lat w. XIX teozofowie europejscy, w Indjach osiedleni, których nauka jest zlepkiem pięknych frazesów, a praktyka mieszaniną dobrej wiary i szalbierstwa, w proporcjach zależnych od gustu i charakteru indywidualnego; u bierniejszych członków szalbierstwo zastępuje głupota. Terminologja teozoficzna pochodzi od osławionej pani Bławatskiej, maniaczki i oszustki (na podkładzie istotnie posiadanych właściwości medjumicznych), która pochwytała strzępki wyrazów indyjskich, niezrozumiałych sobie samej, a w roli, jaką im wyznaczyła, niezrozumiałych najlepszym sanskrycistom[2]. U niejmahatmowie to są tajemniczy mędrcy, mieszkający rzekomo w jakichś jaskiniach tybetańskich i będący w posiadaniu tak nadludzkiej wiedzy, że światu niebezpiecznie ją odsłaniać; rąbka tylko uchylili i to wyłącznie przez grzeczność dla pani B. Nasz autor oczywiście o takich mahatmach nie myśli. Użył tego wyrazu zapewne dlatego, że go propaganda teozoficzna rozpowszechniła, a oświeceni Hindusi patrzą na ten ruch zdaleka, nie zdając sobie z niego krytycznie sprawy. — O stosunku pani Bławatskiej do Indyj można się najlepiej poinformować z odpowiedniego rozdziału przytoczonej (na str. 250) książki Speijera. O metodach tej pani dowie się czytelnik dużo ciekawych rzeczy z książki I. Radlińskiego, Przeszłość w teraźniejszości.
  4. na vā arē putrasya kāmāya putraḥ priyō bhavati atmanas tu kamaya putrah priyć bhavati. Słowa wziętez Bṛhadār, — up., z tą różnicą, że oryginał mówi o synach, w liczbie mnogiej: putrāṇām... putrāḥ priyā bhavanti. „Zaiste nie dla miłości (= nie ze względu na) synów kocha się synów (dosł. synowie miłymi się stają), lecz dla miłości siebie samego (ātmana, t. j. jaźni, własnej duszy) kocha się synów“, t. zn. nie przeto kochamy synów, że są synami naszymi, czyli istotami od nas odrębnemi, ale nam bliskiemi, lecz przeto, że są przejawami własnej naszej jaźni, która jest zarazem duszą świata, jedną we wszystkiem. Oryginał wylicza w jednakowych formułach nietylko synów; są tam pokolei: mąż, żona, synowie (zapewne tyle co wogóle dzieci, jak np. po włosku: figli), dobytek, bramini, rycerze, światy, bogowie, jestestwa, a wreszcie i jednem słowem: wszystko.
  5. Paramātmā (paramātman-) oznaczał w późniejszej filozofji, bo jeszcze nie w upaniszadach, jaźń najwyższą (parama), dusze wszechświata w przeciwieństwie do dusz jednostkowych.