Strona:Rabin Dr. Samuel Abraham Poznański.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nowe życie ogarnęło d-ra Poznańskiego; porzucił na chwilę swe stare książki i pożółkłe rękopisy i poczuł się znów młodym, jak dawniej, gdy po ciężkiej pracy, wypadał z pokoju ojca i zbiegał kłusem po stokach górskich w Raciążku. Poczęła się korespondencja, miła i serdeczna, owiana tchnieniem wiosny, umajona nadzieją przyszłego życia. Szybko szły listy tam i z powrotem, każda poczta z Płocka przynosiła taki list i natychmiast siadał Poznański do biurka, by napisać swej umiłowanej odpowiedź.
Sto dwadzieścia pięć listów z Warszawy do Płocka i z powrotem leży po dzień dzisiejszy w pięknej kasecie w kredensie pani Poznańskiej i świadczy o wielkiem pietyzmie z jakim oboje przez dziesiątki lat wspominali o owych dniach szczęścia. Listy te będą kiedyś znakomitą ilustracją do charakterystyki uczonego w czasie, w którym na chwilę odłożył prozę naukową i otworzył swe serce dla tej, która miała być podporą i osłodą jego przyszłego życia.
Na razie jest szkatuła z listami zamkniętą...
Dnia 10. października 1899 roku ożenił się dr. Poznański i wprowadził młodą żonę do swego pięknego i wygodnego mieszkania w gmachu synagogi na drugim piętrze. Rychło otworzyła młoda para swe pokoje i stworzyła miłą atmosferę dla wszystkich, którzy mieli sposobność do nich zawitać. Każdy gość był mile widzianym, każdego witano z otwartymi ramiony; młody gospodarz i jego małżonka starali się wszystkim gościom w równej mierze uprzyjemnić pobyt w swym domu. Czy się przyszło w południe, czy wieczorem, zawsze musiało się zasiąść do stołu i tu przy kolacji, lub przy szklance herbaty nawiązywało się miłą rozmowę o sprawach bieżących, lub naukowych. Pan domu opowiadał o nowych książkach, lub czasopismach, które otrzymał, rozwijał swe plany naukowe na przyszłość, a pani domu zasiadała do fortepianu i z mistrzowstwem grała sonaty Bethowena lub utwory innych mistrzów i wywoływała podziw u słuchaczy. A kogóż to nie widywano w tych salonach państwa Poznańskich? Uczonych i poetów, dziennikarzy i działaczy społecznych, rabinów i profesorów, swoich i obcych, słowem ludzi najrozmaitszego pokroju, że tylko wspomnę filozofa Hermana Kohena, ambasadora Morgentaua, Stuarta Samuela, profesora Friedlandera, Paula Natana i setki innych, ktorych trudno zapamiętać, a jeszcze trudniej wyliczyć. Wszak jeszcze podczas ostatnich świąt wielkanocnych zawitał do tego domu ambasador angielski