Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przykro mi było porzucać jedzenie, a boleśniej jeszcze towarzystwo łaskawej pani! — podkreślił to wymownym błyskiem tatarskich oczu, skierowanych na nowo mianowaną Helenę Marję Lenox, poczem dodał: — Była to niecierpiąca zwłoki sprawa paszportowa. Rad jestem, mogąc oświadczyć, że zdarzyła mi się świetna gratka.
— Zapewne fałszywy paszport? — rzuciła piękna towarzyszka moja. — Mężczyzna, czy kobieta?
— Mężczyzna! — odrzekł krótko.
— Oczywiście! — wykrzyknęła Helena z kokieteryjnym uśmiechem. — Gdyby szło o kobietę, zwłaszcza piękną kobietę, nie zobaczylibyśmy pana tak prędko.
— Najpiękniejsza nawet zbrodniarka w całej Rosji nie zdołałaby mnie zatrzymać na moment bodaj dłużej zdala od łaskawej pani! — rzekł pułkownik, patrząc z podziwem, z kokieterją w każdem słowie i geście.
Mimo że pracowałem gorliwie nożem i widelcem, pochwyciwszy to spojrzenie, doznałem czegoś w rodzaju uczuć małżonka. Chcąc odwrócić rozmowę, rzekłem obojętnie:
— Sądzę, że takie sprawy z fałszywemi paszportami są w Rosji czemś powszedniem zgoła.
— O, nie! — oświadczył Petrof. — Kary za tę zbrodnię są zbyt wielkie.