Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niosłoby to nam było niezmierną nagrodę, mnie sławę i potęgę, panu zaś z pół miljona rubli!
Oświadczyłem, że się bałem.
— Bałeś się pan? Ba! Byłeś zakochany! — zadrwił, dodając jednak zaraz poważnie: — Jeśli zbrodniarka jest piękna, to znajduje ona w namiętności mężczyzn silną przeciw nam osłonę. Ta piękna, ponętna kobieta spowodo­wała, że zaryzykowałeś pan życie, teraz zaś zniweczyła raz na zawsze tego nędznego Saszę.
— Czy nie miałeś pan zpoczątku podejrzenia? — spytałem.
— Nie! Wydała mi się z postaci zbyt młodą na babkę, ale bywa tak czasem, zaś przyjęcie przez Weleckich zatarło w zupełności to wrażenie. O, mądrze i chytrze postępowała. Raz tylko zapomniała się, mianowicie, gdy tony mazurki podnieciły jej krew. Tańczyła, jak to umie jeno Polka, lub Rosjanka. Miss Vanderbilt-Astor nie mogłaby tak wykonać tańca narodowego. Powziąłem podejrzenie, ale była zbyt dobrze wprowadzona. Welecki cieszy się wielką łaską cesarza, tak że nie mogłem zaryzykować omyłki. To też posłałem prawdziwej żonie pańskiej do Paryża telegraficzną wiadomość, żeś pan chory i podstęp ten odniósł skutek. Ale dość tego, żona pańska czeka niecierpliwie.