Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i żona moja! Niestety, szczęsny ten przypadek nie zaszedł. Spostrzegłem natomiast, że pułkownik patrzy pytająco, badawczo na moją piękną towarzyszkę. Czyżby podejrzewał? Niesposób dopuścić! Wściekły, wrzasnąłem na funkcjonarjusza, pytając czemu marudzi.
Przez cały czas, tykot wielkiego zegara, niby sygnał zaziemski, przypominał, że czas mija. Rewidujący inspektor grzebał w otwartych kufrach pięknej kobiety, ja zaś patrzyłem z niekłamaną, choć niską radością na tajemniczy materjał toalety damskiej. Nie będąc Worthem, ani Pingotem, nie myślę zapuszczać się w szczegóły, przyznaję atoli otwarcie, że byłem dumny z wyprawy onej damy, godnej księżnej krwi. Niezmiernie delikatne były koronki i hafty, wystawne, miękkie jedwabie i niesłychanie elegan­ckie pantofelki, oraz buciki wszelkiego rodzaju.
Na widok tych rzeczy, wrażliwe serce starego żołnierza jęło bić żywiej. Patrzyłem na uroczą kobietę, której ponęty miały zostać podniesione jeszcze przez te wszystkie przybory. Trzymając się ramienia mego, była wcieleniem niewinności, piękna i niepokoju, zarazem.
Rewizja została ukończona, kufry zamknięte. Mechanicznie rzuciłem rubla funkcjonarjuszowi, który zachłannie pobiegł zaraz do restauracji.
Uczułem silniejsze uściśnienie ramienia, owionął mnie zapach, wydzielający się z szat,