Strona:R. Henryk Savage - Moja oficjalna żona.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zorując każdego, który ściągnie na siebie podejrzenie, że jest przeciwnikiem rządu.
— Co? Czy jest coś nowego w dziennikach?
— Drogi pułkowniku! — odparł gospodarz. — Nasze dzienniki nie wiedzą nic. Tajna policja dusi wszystko! Jestem pewny — do­dał cichym głosem — że nawet pośród służby mojej są szpiedzy.
— Kogóż szukają? — spytałem.
— Nihilistów! — szepnął. — Ciągle ten sam miecz wisi nad głowami naszemi!
Westchnąwszy, wstał od stołu.
W tej chwili rozbrzmiał hymn Star span­gled Banner z salonu, gdzie siedząc przy fortepianie, śpiewała Helena pieśń, napełniającą serce moje bezsilną rozpaczą.
— Nie śpiewaj tego! — powiedziałem, przystępując żywo. — Wiesz, jak mnie ten hymn rozdrażnia.
Pochylony nad ramieniem Heleny Sasza zauważył trochę złośliwie:
— Żołnierza amerykańskiego podnieca jego hymn narodowy do tego stopnia, że chciałby wkroczyć na ścieżkę wojenną i ruszyć przeciw Indjanom.
Rzuciłem mu, oczywiście, spojrzenie, świadczące, że najchętniej zaliczyłbym go do Indjan, gdyż w ciągu całego wieczoru zachowywał się względem kobiety, noszącej moje nazwisko, jak