i lepsza trafiała, a ona jéj życzyła sobie, zagradzać szczęścia nie myślę. Pan wojewodzic tu przybywszy w obec całego obywatelstwa okazałeś tak jawnie afekt dla pułkownikównéj, iż wszyscy sądzą, że konkurować będziesz... Proszę o jasną i kategoryczną odpowiedź.
— Zamierzasz się pan żenić, nikt mu nie broni konkurów, a chcesz li tylko bawić się i pannę bałamucić, na to ja nie pozwolę.
Było coś tak zuchwałego i niezwyczajnego w téj apostrofie rozgrzanego mocno Filipowicza, iż Sapieha, daleko zimniejszy i wytrawniejszy od niego, choć młodszy — musiał się chwilę namyślać nim się zebrał na odpowiedź...
W czasie obiadu więcéj się z panną niż kieliszkiem zabawiając wojewodzic miał tę wyższość nad współzawodnikiem, iż trzeźwiéjszym był. Oprócz tego wychowanie i pobyt na dworze nauczyły go wielce się mitygować. Tchórz nie był wcale — lecz burd, zwłaszcza po winie nie lubił.
— Gdybyś mnie acan dobrodziéj nie uprzedził, rzekł chłodno — iż światowych manier nie znasz, domyśliłbym się tego z jego wystąpienia. Lecz ponieważ prawdziwe sentymenta szanować umiem, a widzę w tém wielką jego przyjaźń dla panny pułkownikównéj, zatem, odpowiedzi mu nie poskąpię.
— W innym razie, mógłbym na pytanie drugiem odpowiedziéć — jakiem prawem nie będąc jeszcze narzeczonym, nie otrzymawszy słowa mieszasz się pan do spraw cudzych?
Strona:Pułkownikówna Tom 1 (Kraszewski).djvu/50
Wygląd
Ta strona została skorygowana.