Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak, postanowione! Karjera jego jest jasno zarysowana. Ucieknie z domu i poświęci się jej.
Postanowił wyruszyć nazajutrz rano. Teraz trzeba było się przygotować, zebrać środki. Podszedł więc do wydrążonego pnia wpobliżu i począł pod nim grzebać scyzorykiem. Wkrótce natrafił na drzewo, które wydało głuchy odgłos. Wepchał rękę i wypowiedział z powagą takie zaklęcie: I„Czego tu niema — niech się zjawi! Co jest — niechaj to duch zostawi!”</poem> Potem odgrzebał nabok ziemię i odsłonił sosnowy gont. Wyciągnął go i odkrył maleńki, kształtny skarbiec, którego dno i boki były wyłożone gontami. Leżała tam szklana kulka. Zdziwienie Tomka było bez granic! Zbity z tropu podrapał się w głowę i powiedział:
— Ależ to przechodzi wszelkie pojęcie!
Odrzucił kulkę ze złością i zastanowił się. Nie dało się zaprzeczyć, że w tym wypadku zawiodły czary, które on i jego koledzy uważali za niezawodne. Gdy się mianowicie zakopie kulkę szklaną z pewnemi przepisanemi zaklęciami i po dwóch tygodniach znowu to miejsce otworzy, wygłaszając zaklęcie, które właśnie przed chwilą wypowiedział, wówczas znajdzie się tam wszystkie kulki, jakie się kiedykolwiek zgubiło, choćby były rozproszone po świecie. Ale zaklęcie jednak zawiodło. Dziwna rzecz! Wiara Tomka została zachwiana w posadach. Nieraz słyszał, że się to udawało, ale nie słyszał nigdy, aby zawiodło. Zapomniał, że sam już kilkakrotnie tego próbował, ale potem nigdy