Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pliwie sprawią mu jako wielkiemu dygnitarzowi okazały pogrzeb. Przez trzy dni był mocno zaniepokojony stanem sędziego i łaknął wieści o nim. Czasem nadzieje jego rosły tak bardzo, że miał wielką ochotę wydobyć nowe odznaki i odbyć próbę przed lustrem. Ale sędzia posiadał dziwną metodę zwlekania, która zbijała z tropu. Wreszcie rozeszła się wieść, że mu się polepszyło i że wraca do zdrowia. Tomek był zniechęcony i urażony. Zgłosił więc wystąpienie — i tej samej nocy nastąpiła recydywa i sędzia umarł. Tomek postanowił nigdy nie obdarzać podobnych ludzi zaufaniem. Pogrzeb był wspaniały. „Wyznawcy Wstrzemięźliwości“ wystąpili z paradą, która zdawała się być umyślnie obliczona na to, by zabić zazdrością niedawnego ich członka.
Ale Tomek był zato wolny; i to coś znaczyło. Mógł palić i kląć, ale ku wielkiemu swemu zdziwieniu spostrzegł, że wcale ku tem u nie ma ochoty. Sam fakt, że mu było wolno odebrał sprawie urok i zupełnie odeszła go ochota.
Ze zdumieniem też zrobił Tomek odkrycie, że tak upragnione wakacje zaczęły mu jakoś ciążyć.
Spróbował pisać dziennik, ale ponieważ w ciągu trzech dni nic się nie wydarzyło, zaprzestał.
Pierwszem zdarzeniem było przybycie grupy śpiewaków murzyńskich, co było sensacją. Tomek i Joe Harper utworzyli również trupę i przez dwa dni pławili się w szczęściu.
Nawet święto czwartego lipca było poniekąd fiaskiem, bo padał ulewny deszcz i nie było skutkiem tego pochodu, a największy człowiek na świecie