Strona:Przygody Tomka Sawyera tłum. Tarnowski.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tomek odparł z drżącemi wargami i wielką oszczędnością głosu:
— Ja ci pomogę. Ty idź tędy, a ja będę szukał przy źródle. Nie, nie, Huck, zostań, my sami znajdziemy.
Huck usiadł i czekał godzinę. Potem zrobiło mu się za nudno samemu i poszedł szukać kolegów. Byli daleko jeden od drugiego, w głębi lasu, obaj okropnie bladzi i obaj pogrążeni we śnie. Pewne oznaki pouczyły go, że jeżeli ich coś wewnętrznie dręczyło, to się już tego pozbyli.
Przy kolacji nie byli bardzo rozmowni. Wyglądali żałośnie; a gdy Huck napchał sobie po jedzeniu fajkę i zabierał się do przyrządzenia fajek i dla nich, oświadczyli, że czują się niedobrze — musieli na obiad zjeść coś, co im zaszkodziło.