Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Trzymaj język za zębami!
— Otrzymaliśmy więc edukację nader staranną — ciągnął dalej żółwiozwierz — codziennie chodziliśmy do szkoły i uczyliśmy się codzień dwadzieścia cztery godziny.
— Ja także codziennie chodzę do szkoły — odpowiedziała Alinka — nie masz powodu tak się tem pysznić.
— A czy pobierasz lekcje dodatkowe? — zapytał żółwiozwierz z niepokojem.
— Naturalnie, uczę się francuskiego i muzyki.
— A prania bielizny?
— Co to, to nie! — odparła Alinka obrażona. Tego u nas w szkole nie uczą...
— A więc szkoła wasza jest do niczego — zawyrokował żółwiozwierz z przekonaniem. — W naszej szkole, prócz zwykłych przedmiotów, był jeszcze francuski, muzyka i pranie bielizny, za które była dodatkowa opłata.
— Bielizna chyba najmniej ci była potrzebna, zamieszkiwałeś wszak dno morskie — zauważyła dziewczynka.
— Nie mogłem uiszczać dodatkowej opłaty i dla tego brałem lekcje nieregularnie. Zresztą nie osiągnąłem należytych rezultatów i wkońcu zaniechałem uczęszczać na te wykłady.
— Jakie nauki mieliście poza tem? — badała Alinka.