— A królowa, jakże ci się podoba? — zapytał kot zcicha.
— Nie podoba mi się wcale.
W tej chwili spostrzegła podchodzącą i ciekawie podsłuchującą królowę.
— Z kim to rozmawiasz? — zapytał król, zbliżając się do Alinki i spoglądając z zainteresowaniem na głowę widoczną w powietrzu.
— Z przyjacielem moim, kotem angorskim, pozwolisz, królu, że ci go przedstawię!
— Jego towarzystwo bynajmniej mnie nie nęci, zresztą pozwolę, by ucałował mi ręce.
— Ani mi się śni! — miauknął kot.
— Jesteś impertynentem! — zawołał król, kryjąc się za plecami Alinki — zabraniam ci patrzeć na mnie! — Jego trzeba stąd usunąć! — krzyczał, a zwracając się do królowej dodał:
— Pragnąłbym, moja duszko, aby ten kot został stąd usunięty!
Królowa miała tylko jedyny sposób rozwiązywania wszelkich zawikłań, krzyknęła więc:
— Precz z jego głową!
— Przywołam katów, — rzekł król gorączkowo i odszedł.
Trzem już uczestnikom z kolei monarchini naznaczyła wyroki śmierci za to, ze nie pilnowali swojej kolei podczas gry, Alinka więc, jakkolwiek niechętnie, poczęła się oglądać za swą kulą-jeżem.
Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/85
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.