Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prosiłbym o zanotowanie tych dat — zwrócił się król do przysięgłych, a ci skwapliwie zapisywali je na tabliczkach.
— Zdejm kapelusz z głowy! — rozkazał król.
— To nie mój — odparł świadek.
— A zatem skradziony — wybuchnął władca i zwrócił się do przysięgłych, którzy natychmiast sporządzili co do tego protokół.
— Mam kapelusze na sprzedaż — objaśniał nieborak — a takiego, któryby wyłącznie do mnie należał, nie posiadam.
Królowa włożyła swoje binokle i zaczęła pilnie przyglądać się podsądnemu, który zbladł i trząsł się ze strachu.
— Dokaż, że jesteś tym, kim się być mienisz i nie denerwuj się, inaczej bowiem niezwłocznie poddam cię egzekucji — dodał król.
To nie dodało świadkowi odwagi, przeskakując też z nogi na nogę, z niepokojem spoglądał na królowę, i zmieszany, miast chleba, odłamał spory kawał porcelanowej filiżanki.
W tej właśnie chwili Alinką zawładnęło oryginalne uczucie, z którego początkowo nie mogła sobie zdać sprawy, aż wreszcie zrozumiała, że rośnie gwałtownie. W pierwszej chwili sądziła, że najlepiej będzie wstać i opuścić zajmowane miejsce, lecz po chwili namyśliła się i postanowiła zostać; wielkość jej te-