Strona:Przygody Alinki w Krainie Cudów.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak nieraz przy śniad... — zawołała dziewczynka i urwała nagle.
— Nie wiem, gdzie jest śniad — potwierdził żółwiozwierz, ale jeżeliś je często widywała, to wszak pamiętasz, jak wyglądają.
— O tak, są one jakoś całe niezgrabne i mają ogonki zakrzywione na jedną stronę — powiedziała dziewczynka.
— Tak, istotnie, a przyczyna tego jest taka:
Tu żółwiozwierz ziewnął i zamknął oczy.
— Powiedz jej o przyczynie, rzekł, zwracając się do gryfa.
— Powodem tego jest — podchwycił gryf — że rybki chciały pójść z homarami w tan, a mając długą drogę do przebycia, ogonki swoje włożyły do pyszczka. Trzymały je zaś tak mocno, że się aż przekrzywiły. Oto wszystko.
— Dziękuję — rzekła Alinka — to nader zajmująca historja, nigdy jeszcze tak wiele nie słyszałam o dorszu.
— A możebyś chciała, abym zatańczył drugą figurę kontredansa homarów? — zapytał gryf, zachęcony pochwałą panienki — albo może wolisz, aby ci żółwiozwierz jeszcze cośkolwiek zaśpiewał?
— Niechaj śpiewa, śpiewa! — krzyknęła dziewczynka z taką namiętnością, że obrażony