Strona:Przybłęda Boży.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

brał im szatę mądrze ograniczoną, w liczebnej szczupłości cudownie skoncentrowaną i pełną: szatę smyczkowego czworogłosu. Wysoki ten, bogaty w ekspresji zespół, w którym dwugłos skrzypiec z mięsistym światłocieniem altówki i z ciemną śpiewnością ekstatycznej wiolonczeli niezrównanie splata się w całość trwałego, jędrnego, soczyście żywego i uszlachetnionego dźwięku o bogatych zabarwieniach, — najgodniejszym jest wykonawcą ostatniej woli Beethovena.
Pierwszy z tego cyklu, Kwartet smyczkowy op. 127 (es-dur), rozpoczyna mocnem, pięciotaktowem Maestoso, organowym niemal chorałem, który po linie krótkiego trelu przechodzi w trzyćwiartkowe Allegro z prostym i jasnym tematem pierwszym; temat wyniosły skrzypce, powtórzyła wiola, znów skrzypcom oddała; fala rośnie do forte, na staccatowych akordach pojawia się jakby drugi temat, który jest przejściem tylko do drugiego (g-moll), miękko skontrastowanego z pierwszym. Zaczyna się próba unji obu tematów, narazie w ściszeniu wpływająca w powrotne, hymnowe Maestoso, g-durowe teraz. Allegro wraca w przetworzeniu, wzbogacone o nowy, jedwabiście spływający motyw, który rozbija się w rozstrzępionym zgrzytliwie zmniejszonym akordzie septymowym, powtarzanym przez kilkanaście taktów, aż utonie w trzecim nawrocie Maestoso, skrzepionego w syntetyczne c-dur. Drga wspomnienie zgrzytliwego akordu, nowy trzynutowy motyw powraca w uporczywem powtarzaniu, wciąż panuje temat Allegra. W rezpryzie oba tematy przechodzą nieznane metamorfozy, szczególnie drugi, rozpogodzony przedziwnie: Coda rozwija się i umie uszczknąć z wątłych tematów jeszcze nowe uroki: wszystko wygładza się i nieskalaną toń zamyka tchnienie pianissima.
Tak pierwsza część Kwartetu es-dur, przyjrzawszy jej się na trzeźwo, nie jest niczem, jak genjalnem rze-