Strona:Przybłęda Boży.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cych“. Ach, więc jednak! Nareszcie opinja, w ciasnem przynajmniej gronie najbliższych, zdobyła się na tyle — słuchajcie, słuchajcie — uznania...!
Rozpoczęły się zatem długie, żmudne, pełne przeciwności przygotowania do wystawienia Symfonji wraz z fragmentami Mszy Solennej. Trudności były niesłychane, nastroszone pertraktacjami o salę i kompletowaniem olbrzymiego zespołu. W czasie prób autor decyduje się złagodzić trudności recytatywu kontrabasowego. Twardy jest jednak wobec próśb solistki Ungerówny, która skarży się, iż partja jej napisana jest o jedną nutę za wysoko; Beethoven uspokaja ją: „Niech pani tylko dzielnie pracuje, a już ta nuta przyjdzie!“
Odbyły się dwie pełne próby. Generalna próba wzruszyła Beethovena do dna. W czasie Kyrie siedział pogrążony w głębokiem skupieniu, a po Symfonji „stanął w drzwiach i ściskał wszystkich uczestniczących dyletantów“.
Nie pamiętano takiego natłoku, jaki kłębił się przy kasach nazajutrz, dnia 7 maja 1824 roku. Wieczór ten był zbiegowiskiem całego wytwornego Wiednia. Korytarze, świetlica, schody i widzownia Kärntnertortheater mieniły się kolorową ciżbą tualet, fraków, atłasów, agraf i klejnotów, jak kryształki śniegu połyskując w jarzącem świetle. Przed gmachem gorączkowy ruch najwytworniejszych ekwipaży. W powietrzu podniecone drżenie.
Od strony sceny poczyna wiać ów nieokreślony, syntetyczny szum, stanowiący preludjum koncertów symfonicznych, stwarzający ich osobliwą aurę: strojenie instrumentów. Stłumiony pogwar wszystkich tonów, pierwsza próba rozkołysania przychylnego powietrza. W smyczkach jęczą wysokie glissanda, waltornie próbują czystości blaszanego gardła, w kontrabasach włochato huczą ogromne struny, flet powtarza