Boga tak zelektryzował śpiewające tłumy, tak uświęcił powietrze, w którem drżą ich sprzymierzone głosy — że przy trzeciem, bezpamiętnem, pijanem w zachwycie rzuceniu pod chmury okrzyku „vor Gott“ —
panujące od początku Pieśni Radości a-dur w cudzie jakimś przemienia się, ulata podniesione i w blasku rażącym prześwietla się w cudowny akord f-durowy — -:
na rzeszę śpiewaków spłynęła Gołębica...
Długa fermata trzyma zdobytą łaskę — i nastaje cisza. W tej ciszy aura jeszcze raz transformuje się: z f-dur w b-dur — jest cisza, lecz pełna wszystkich głosów, podskórnie drżąca w uszczęśliwionem oczekiwaniu (tą ciszą rozkwita Allegro assai vivace, alla marcia)Wszyscy leżą na twarzach:
prawie bezszmernie zadrżało dalekie uderzenie wielkiego bębna,a z niem ciche niskie b fagotu... Po długiej chwili drugi raz ten sam spółdźwięk, ledwie dosłyszalny... Znów cisza — i trzeci raz, równie słabo... I w zdwojonej kolejności cztery dalsze ciosy, głuche, ciche — do następnych wmieszały się waltornie i klarnety — tak przez dwanaście taktów trwa zawoalowane, promieniste drżenie rozstawionego na całej skali b — póki nie wychynie siódma warjacja — nie, to oddech — nie, to cień dźwięku — nie, to ledwie uświadomione życzenie — i to nie, bo wszystkie te słowa są tu za grube i za ciężkie:
Niezmiernie stłumiona orkiestra głosami drzewnemi, wśród których zaznacza się sukurs kontrafagotu i małego fletu, wygłasza Temat Radości, w czarownie przeinaczonym rytmie, pod takt czyneli jak wężowy gong hinduski, pod takt cienkiego trójkąta, co metalicznie wydzwania się w próżnię jak stary zegar przez sen. Hymn dźwięczy na zwiewnych staccatach jak
Strona:Przybłęda Boży.djvu/336
Wygląd
Ta strona została przepisana.