Strona:Przybłęda Boży.djvu/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niewiadomo skąd nagle w tej ciszy słychać szmer. Czy dawno już trwa? Czy zawsze już był, tylko teraz dopiero przeniknął do świadomości? Musiał istnieć dawno, widać to z jego tętna, z tych pustych kwint a-moll, drgających w cichuteńkich sekstolach, jak brzęk ważki. Znikła wszelka stałość: płyniemy. Niema lądu. Mamy pod sobą odrobinę gruntu, który też jest ruchomy. Jesteśmy na pływającej wyspie. Odczuwamy lekki dreszcz niebezpieczeństwa. Nikt tego nie mówił, ale wiemy, że już się rozpoczęło. Jest ciężko. Obce skrzypce i wiolonczele szemrzą te monotonnie wibrujące kwinty; co pewien czas, wyżej i niżej, także smyczki lekko rzucają jedną kwintę wdół rozłożoną, drugą, w basie trzecią, jak spokojne hasło wyszeptane w noc; jeszcze raz — i znów symetrycznie odpowiadają w dole kontrabasy tajemnym odzewem. Płyniemy po fluktach Symfonji Dziewiątej: Allegro ma non troppo, un poco maestoso
. Wiatr wzmaga się, strzępy kwintowe padają gęściej, natarczywiej. Wmieszały się drzewne instrumenty, rogi. Potężny przyrost oddechu nagle urywa się na błyskawicznej pauzie —
i spiżowo, jednogłośnie zagrzmiało twarde tutti: zgarnęło porwane kwinty, skrzepiło je i z mocą cisnęło w kształcie triumfalnego tematu, który jest gotowy, silny, młody i piękny, który ze smokiem idzie walczyć, a swoją siłę ma w doskonałej prężności mollowego trójdźwięku. Raz został postawiony, niewątpliwie i bezapelacyjnie — potem w zdobywczych sforzatach ustąpił niespodzianym przemianom harmonicznym, które wpływają w d-moll, w zasadniczą tonację Symfonji. W tem d-moll teraz powtarza się początek, drżą znów ciche sekstole, rosną w crescendo, wraca triumfalny temat tutti. Jego środkowa część czteronutowa potraktowana jest teraz jako motyw samodzielny i w rzeźbiącem przewałkowaniu na żarnach