Przejdź do zawartości

Strona:Przemysły.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poezjo! twoja wieczna zabija udręka
I słowa nieśmiertelne ludzką krwią nasyca.
Nad brzegami Świtezi... przy świetle księżyca...
Ktoś chodzi... ktoś wspomina... ktoś tęskni... i klęka...