Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zostali sami, czekając kogo przywiodą. Roque rzekł do Don Kichota:
— Ten nasz sposób życia dziwny się zapewne panu Don Kichotowi wydaje, dziwnemi te przygody i trafunki, azardów pełne. Nie dziwię się zaiste, że tak mu się wydaje, bowiem w samej rzeczy wyznać muszę, że nie masz życia bardziej niespokojnego niż nasze. Znajduję się w niem, przez pewne pobudki zemsty, które mogą najspokojniejsze serca poburzyć. Z przyrodzenia jestem człekiem litościwym i dobrych skłonności, ale, jakem namienił, żądza zemsty za urazę mi wyrządzoną, niszcząc i obalając wszystkie moje dobre przedsięwzięcia, sprawia, że trwam w tem nieszczęsnem rzemiośle, mimo mego sumienia. A że jedna przepaść drugą otwiera, zaś jeden grzech ciągnie za sobą drugi[1], pragnienia zemsty sprzęgły się z sobą, niby ogniwa łańcucha, bo nie tylko sam chcę mojej pomście dogodzić, ale i pomstę innych na się biorę. Z tem wszystkiem niech Bóg będzie wysławiony za to, że znajdując się w labiryncie moich błędów, przecie nie tracę nadziei, że, wyszedłszy z niego, w bezpiecznym się znajdę porcie.
Don Kichot zadziwił się niezmiernie, słysząc, że Roque tak rozumne słowa wypowiada, nie sądził bowiem, że pośród ludzi, którzy kradną, mordują i rozbijają na gościńcach, może się znajdować człek o przyrodzeniu szlachetnem i o prawej myśli. Odparł zatem:

— Początek zdrowia, panie Roque, na tem się zasadza, aby poznać chorobę swoją i być skłonny do przyjęcia lekarstw, które doktór zalecił. Wasza Miłość jest chory, lecz znasz swoją niemoc. Niebo, albo lepiej mówiąc Bóg, który jest niezawodnym lekarzem naszym, ześle Wam leki, co Was uzdrowią, leki, które nieomylny skutek sprawiają powoli, a nie nagle przez cuda jakoweś, zwłaszcza, że grzesznicy, oświeceni i mądrzy, gotowi są bardziej do poprawy i nawrócenia,

  1. Psalm XLI: „abyssus abyssum invocat“.