Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prawda, że dzisiejszego rana poślubiłeś Leonorę, corkę bogatego Balbastra?
— Przenigdy — rzekł Don Wincenty — mój los przeciwny doniósł ci jak sądzę, te wieści, abyś zazdrością powodowana, życie mi odebrała. Z tem wszystkiem, utracając życie z twoich rąk i na twojem łonie umierając, los mój za szczęsny poczytuję. Abyś o tej prawdzie upewnić się mogła, ściśnij mnie za rękę i przyjmij mnie za męża, jeśli taka będze twoja wola. Nie mogę ci dać większego zadośćuczynienia za zniewagę, którą, według twego mniemania, ci wyrządziłem..
Klaudja uścisnęła go za rękę, a czyniąc to, poczuła, że jej się serce w piersiach ściska. Padła zemdlona na skrwawioną pierś Don Wincentego, którego już śmiertelny paroksyzm chwycił. Słudzy pobiegli po wodę i, przyniósłszy ją, skropili kochankom twarze. Klaudja ocknęła się z zemdlenia, natomiast nie ocknął się Don Wincenty z swego paroksyzmu, ponieważ już żywot zakończył.
Na ten widok Klaudja, zdawszy sobie sprawę, że jej najdroższy małżonek już nie żyje, jęła rozdzierać powietrze swoim krzykiem, skargi w niebo rzucać, wyrywać włosy, rozsypywać je na wietrze i policzki drapać; były to oznaki największego bólu i żałości, jakie tylko w zrozpaczonem sercu istnieć mogą.
— O okrutna i niebaczna dziewczyno — wołała — z jakąż to letkomyślnością przywiodłaś do skutku swój zamysł nieszczęsny! O wściekła siło zazdrości, jakiż los zgotowałaś temu, kto mnie przyjął do serca swego. O nieszczęśliwy mój małżonku, przeczże wyrok losu zaprowadził się od łożnicy ślubnej do grobu?
Skargi Klaudji tak żałosne były, że wycisnęły łzy z oczu Roque, chocia nie był on przyzwyczajony do litości. Słudzy także płakali, Klaudja zaś mdlała co chwila, tak, iż całe to miejsce okoliczne zdawało się