Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.4.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziurawy, jak się o tem sama później dowodnie przekona.
Nie chciałbym, aby Wasza Miłość miał jakieś przykrości i spory z naszymi dobroczyńcami, bowiem wiem, że gdy się z nimi niezgoda zacznie, wszelkie zło na mnie się skrupi. Krom tego, nie byłoby rzeczą szlachetną i zacną, gdybyście Wy, panie, co mnie wdzięczności uczycie, okazali się sami niewdzięcznymi wobec tych, którzy wyświadczyli Wam tyle dworności, zgotowawszy tak wspaniałe w swym zamku przyjęcie.
Nie mogę pojąć, co powiadacie o podrapaniu Was przez koty. Mniemam, że jest to jedna z owych sztuczek, które złośliwi czarnoksiężnicy tak często Wam płatają. Dowiem się o wszystkiem szczegółowie przy naszem pierwszem spotkaniu. Chciałem Wam posłać jakiś upominek, ale sam nie wiem co — może kilka rurek od encmy. Na tej wyspie bardzo kształtownie je wyrabiają, razem z pęcherzami. Jeśli wielkorządstwO przy mnie pozostanie, postaram się przesłać Wam coś tą albo inną modłę.
Jeśli moja Teresa Pansa list napisze, niech Wasza Dostojność umyślnemu zapłaci i pismo mi przyśle. Spragnion jestem wieści o moim domu, żonie i dzieckach. A teraz mech Bóg zachowa Waszą Miłość przed wszystkimi złośliwymi czarnoksiężnikami, mnie zasię wydobędzie w dobrem zdrowiu i spokoju z tego wielkorządstwa. Powątpiewam, aby się tak stać mogło. Ostawię je razem z życiem, po kuracji doktora Piotra Redo rodem z Wynochastąd.

WASZEJ MIŁOŚCI POKORNY SŁUGA
SANCZA PANSA, GUBERNTOR
WYSPY BARATARJA

Sekretarz zamknął pismo i wyprawił bez zwłoki posłańca. Tymczasem zebrali się żartownisie, aby naradzie się, jak Sanczę z urzędu złożyć i z wyspy wy-