Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sanczo — rzekł Don Kichot. — To, co od ciebie usłyszałem, w niepewności mnie trzyma. Nie będę mógł przełknąć ze smakiem kęska strawy, póki się o wszystkiem nie dowiem.
— A więc lecę duchem — odparł Sanczo — i opuściwszy swego pana, poszedł odszukać bakałarza, z którym wkrótce powrócił. Między Don Kichotem, Samsonem Karrasco i Sanczą zawiązał się wówczas: pocieszny dyskurs.