Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to, co uczynił. W końcu umyślił powiadomić o wszystkiem Kamillę, a jakoże mu sposobności po temu nie brakło, jeszcze tegoż dnia w cztery oczy mógł z nią pomówić. Kamilla, mając możność mówienia, pierwsza odezwała się w te słowa:
— Wiedz, drogi Lotarjuszu, że jest mi tak, jakbym cierń w sercu nosiła. Zdaje mi się, że lada chwila ono mi z piersi wyskoczy i wielkim cudem będzie, jeśli się tak nie stanie. Bezwstydność Leonelli do tego już doszła, że każdej nocy przyjmuje ona w tym domu sekretnie swego gaszka, który aż do świtu u niej bawi. Z jakim to uszczerbkiem dla mojej sławy się dzieje, osądzićby mógł jeno ten, ktoby go spotkał wychodzącego z domu mego, o tak niezwykle wczesnej porze. Najbardziej dręczy mnie to, że nie mogę jej uczynić wyrzutów, ani jej ukarać, skoro bowiem powiadomiona jest o naszej tajemnicy, ja o jej milczyć muszę, obawiając się, aby jakieś zło stąd nie poszło.
Lotarjusz, słuchając tych słów, mniemał z początku, że Kamilla jakąś sztuczką się posługuje, chcąc dać mu do poznania, że człek, którego przy wyjściu widział, przybył do domu dla Leonelli a nie dla niej, aliści ujrzawszy, że Kamilla płacze, uskarża się i jego pomocy żąda, upewnił się, że szczerą prawdę mówiła, przez co bardzo się strapił i pomieszał. Powiedział Kamilli, aby się zbytnio tem nie turbowała, gdyż on już znajdzie sposób ukrócenia zuchwałości Leonelli. Opowiedział jej także, jak to furją szaleńczej zazdrości podżegany, powiedział Anzelmowi to, co był powiedział, radząc mu, by się ukrył w gotowialni, skąd się dowodnie przekonać będzie mógł o jej wiarołomstwie. Poprosił ją, aby wybaczyła mu ten krok szalony i posłużyła radą, jak wyjść z tego zawikłanego labiryntu, w który go własna nierozwaga wpędziła.
Kamilla osłupiała, wysłuchawszy słów Lotarju-