Strona:Promethidion (Norwid).djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pański. I dziś oto cóż czynią? Przemysł, to dziecię sztuki, całem ich widzicie zatrudnieniem!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
VIII.

Żadne się społeczeństwo nie ostoi i żaden naród nie utrzyma, jak, przez pracy harmonję tradycyjną powiązane z sobą, słowo ludu i słowo społeczeństwa w dwie się strony rozprzęgną. Od lat kilku słyszano[1] że świadczyłem tej prawdzie; wielu, to czytając, wspomni sobie albo słowa moje, albo listy, albo rękopisma, albo i rozrzucone nawet druki. Piszę to dziś dorywczo, aby ślad pozostawić, alebym wam rozwinął przez całą ogromność historyczną, ile to się wagi przywiązuje do rzeczy, którą dziś nawiasem w szkicu tutaj określam, bo nie mogę zbyt na zdrowie moje liczyć, piszę więc, jakbym mówił.

IX.

Różnica pomiędzy słowem ludu a słowem pisanem i uczonem jest ta, że lud myśli postaciami.
A umiejętnik postacie do myśli swych dorabia.
Że więc tylko przez harmonję tradycyjną pracy narodu ten dialog, ta rozmowa myśli ludowej z myślą społeczeństwa odbywa się. Rozmowy tej ujęcie w harmonję sztuki, rękodzieł, rzemiosł i rolnictwa stanowi zdrowie narodowe, stanowi przytomność i obecność, byt.

X.

Naród, tracąc przytomność, traci obecność, nie jest, nie istnieje.

Głos prawdy, ludzie, prawdą żyjący i dla prawdy, mogą znowu powołać go do życia.

  1. „Od lat kilku słyszano”. — Od 1843, o ile sobie przypominam.