Strona:Profesor Wilczur t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Toteż dotknięta się czuła zestawieniem siebie z nią i choć sama by się przed sobą do tego nie przyznała, żywiła o to żal do Kolskiego.
— Słowem stał się pan wrogiem kobiet? — zapytała.
— O, nie. Byłaby to przesada. W każdym razie wolę nie ponawiać prób szukania narkotyku.
— I nie będzie on panu potrzebny. Cierpienia miną.
Potrząsnął głową:
— Nie, panno Łucjo. Nie miną nigdy.
— W słowach „nigdy” i „zawsze” jest dużo patosu, a rzadko tylko bywa w nich prawda.
— Cóż pocznę, że ten rzadki wypadek właśnie mnie dotknął?
— Dziwi mnie — po pauzie powiedziała Łucja, — że pan, panie Janku, który tak trzeźwo umie patrzeć na życie, nie potrafi się uporać z czymś niewygodnym, nie potrafi się obronić przed czymś, co przynosi panu tylko strapienie.
— Ależ panno Łucjo! Ja wcale nie chcę pozbywać się tego strapienia.
— To już jest nielogiczne.
— Być może — przyznał.
Przez dłuższy czas szli w milczeniu.
— Niech pan mi o niej coś powie — niepodziewanie zagadnęła Łucja. — Co pana do niej pociągnęło? Dlaczego wybrał pan ją, a nie inną?
Kolski wzruszył ramionami:
— Nie wiem, proszę pani. Sam długo się nad tym zastanawiałem. Nie znalazłem na to odpowiedzi. Bodaj jedyną słuszną byłoby stwierdzenie, że wcale jej nie wybierałem, tylko ona mnie.
— A pan poddał się bez żadnej próby obrony?
— Tak, proszę pani. Nie miałem czego bronić. Musi pani to zrozumieć, że oddawszy wszystko i nie posiadając niczego, sam byłem zdumiony, że mogę dla kogoś stanowić atrakcję. Dla kogoś, a zwłaszcza dla niej.
— Zwłaszcza? Dlaczego zwłaszcza?
— Ach, właściwie to słowo jest tu nie na miejscu. Chciałem przez nie wyrazić, że owa kobieta cieszyła się znacznym powodzeniem, otoczona była rojem wielbicieli, słynęła z wdzięku i urody...
— Czy pan rozmyślnie używa czasu przeszłego? — spojrzała nań uważnie.
— Rozmyślnie — potwierdził.
— To znaczy, że już nie posiada ani wdzięku, ani wielbicieli?
— Tak — powiedział krótko.
Teraz już była pewna że Kolski miał romans z Dobraniecką i zauważyła mimo woli złośliwie: