Strona:Profesor Wilczur t. 2 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy szofer wszedł do pokoju zapytała go:
— Czy Pawłowski nie pamięta, gdzie ja mogłam wczoraj zostawić swego lisa.
— W aucie nie został, proszę pani profesorowej. Na pewno. Po przyjeździe do garażu oporządziłem wóz i byłbym znalazł. A wczoraj pani profesorowa była tylko u fryzjera i w Konstancinie...
— Właśnie — przerwała mu. — Zdaje się, że zostawiłam lisa w Konstancinie. Niech Pawłowski pojedzie i zabierze. Ja wrócę pieszo do domu.
— Tak jest, proszę pani profesorowej — służbiście odpowiedział szofer i wyszedł.
W pokoju zapanowało milczenie. Nina powoli dopalała swego papierosa. Uważnie zgasiła go w popielniczce, wstała, z półuśmiechem skinęła Kolskiemu głową i bez słowa skierowała się do drzwi.
Zatrzymała się i spojrzała nań obojętnie.
— Nino! — zawołał Kolski.
— Czym mogę służyć?
Czuł się winny, zawstydzony, skompromitowany, ośmieszony. Miał przeświadczenie, że go zdradziła. Lecz podobne przeświadczenia z punktu widzenia rozsądku nie są niczym innym, jak zwykłą histerią. Cienie fałszywych poszlak, bo to były zaledwie cienie, uznał za wystarczające dowody jej winy. Zachował się jak gbur, zachował się jak zazdrosny smarkacz.
— Nino — zaczął mówić. — Winienem ci przeprosiny. Rzeczywiście postąpiłem zbyt pochopnie i niesłusznie cię obraziłem. Czy możesz mi przebaczyć...
Uśmiechnęła się ironicznie:
— O, nie przepraszaj mnie jeszcze przedwcześnie. Możesz tego później żałować. Sprawdź, czy cię nie oszukałam. Przeprowadź śledztwo. Wybadaj służbę. Może przekupiłam szofera i tego tam ordynansa. Wynajmij detektywa.
— Nie znęcaj się nade mną. — powiedział pokornie.
Ninie roziskrzyły się oczy:
— Oczywiście wynajmij detektywa. Z takim nędznym płazem, jak ja należy postępować metodami policyjnymi.
Wziął ją za rękę i powiedział błagalnie:
— Nie drwij ze mnie, Nino.
— Nie drwię. Raczej drwię z siebie. Bo czyż to nie komiczne, że zabiegam o twoje uczucia, wówczas gdy ty poniewierasz moimi. I naprawdę Janku, najbardziej mnie zabolało to, że posądzasz mnie o tchórzostwo i małoduszność. Zastanów się, człowieku. Co mogłoby mi przeszkodzić w tym, by przyjść do ciebie, i powiedzieć otwarcie: — pokochałam innego!...
— Tak, tak, Nino — przyznał całując jej ręce. — Przebacz. Byłem niemądry. Czy zdołasz mi przebaczyć?