Strona:Profesor Wilczur t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzisz, jaka ty jesteś... A już myślałem, że mnie nie lubisz. I tak ciężko mi się zrobiło na sercu...
— Lubię cię, Wasyl, strasznie cię lubię, ale co nam obojgu z tego przyjdzie?
Zaśmiał się:
— Co nam przyjdzie? Co ma przyjść? Pobierzemy się i zostaniesz moją żoną i tak nam dobrze będzie na świecie jak nikomu.
Ze smutkiem potrząsnęła głową.
— Nie, Wasyl. Nie mogę zostać twoją żoną. Twój ojciec nigdy się na to nie zgodzi.
— Nie zgodzi się? Dlaczego?... Przecież sam powiedział, że to moja sprawa. Sam profesorowi tak powiedział. Dlaczegóżby się miał teraz nie godzić.
— Bo jestem biedna.
— No więc co? — już mniej pewnie zaoponował Wasyl. — Tego, co mam, dla nas obojga starczy...
— Tak, ale twoi rodzice zechcą dla ciebie żony z posagiem.
— A ja nie chcę żadnej innej — zawołał porywczo. — Albo ty, albo żadna. Mam już swoje lata, nie jestem niedorostkiem i sam mam prawo wybrać sobie taką żonę, jaką chcę. Ot i wszystko. A jak ojcu się nie podoba, to jego łaski nie potrzebuję. Jestem zdrowy, silny, na chleb zarobię sam. Bo to mały świat?...
— Co ty opowiadasz, Wasyl, — westchnęła Donka. — Sam wiesz, że przeciwko woli ojca nic nie zrobisz.
Wasyl zasępił się. Istotnie jego stosunek do ojca polegał na bezwzględnej uległości i chociaż w nagłym porywie mogło mu przyjść na myśl, by się przeciw ojcu zbuntować, wiedział, że tego nie potrafi, że gdyby przyszło co do czego, podporządkuje się jednak jego woli.
— Tak czy owak — powiedział — najpierw trzeba ojca zapytać. W głowie mi się nie mieści, żeby raz mówił profesorowi, że to moja sprawa, a drugi raz zabraniał mi wyboru według mego serca.
— Bo i na myśl mu nie przyjdzie, że możesz wybrać sobie taką biedną, jak ja. A co do pytania, to lepiej nie pytaj.
— Dlaczego mam nie pytać?
— Bo co ja nieszczęsna wtedy zrobię? Twój ojciec przepędzi mnie z domu, nazwie niewdzięczną, powie, że mu się tak odpłaciłam za jego dobroć. Nie, Wasyl, lepiej nie pytać.
Wracali do domu w ponurym nastroju. Wasyl milcząco i wolno poruszał wiosłami. Ani przez moment nie godził się z rezygnacją Donki. Rzeczywiście zawiadomienie ojca o małżeńskich zamiarach w stosunku do Donki mogło pociągnąć za sobą jego gniew i gniew ten mógł się skierować właśnie przeciw Donce. Na to Wasyl nie mógł jej narażać.