Strona:Profesor Wilczur t. 1 (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pienia profesora Wilczura, inne wyrażały obawy, że jeżeli w tej lecznicy w tak niedbały sposób odniesiono się do pacjenta bogatego i słynnego na całym świecie, to w jakiż sposób traktuje się tam ludzi zwykłych. Wszystkie dzienniki przypominały również, że wieloletnia amnezja profesora Wilczura nie mogła pozostać bez wpływu na stan obecny jego władz duchowych, czego dowodem są chociażby pozostałości znachorskich upodobań w stosowaniu ziół nawet takich, które nauka od dawna już uznała za bezwartościowe lub wręcz szkodliwe.
Wywiad udzielony przez męża wydał się pani Ninie za słaby. Ten człowiek pominął oto najświetniejszą okazję do zdruzgotania, do ostatecznego zdruzgotania przeciwnika i usunięcia go z widowni. Niepotrzebne były te przesadne komplementy pod adresem Wilczura. Należało wyraźniej podkreślić jego wiek i przytoczyć coś na dowód objawów amnezji. Przewertowawszy pisma pani Nina nacisnęła guzik dzwonka:
— Czy pan profesor już wstał? — zapytała pokojówkę.
— Pan profesor wyszedł już przed godziną.
— Przed godziną? — zdziwiła się pani Nina.
Wczoraj nie widziała męża. O śmierci Donata dowiedziała się z dodatków nadzwyczajnych. Kilkakrotnie próbowała połączyć się telefonicznie z mężem, w lecznicy jednak odpowiadano jej zawsze że nie może podejść. Wrócił do domu późną nocą, gdy już spała A teraz przed ósmą wyszedł z domu, czego prawie nigdy nie robił.
— Możesz odejść i przygotuj mi kąpiel — odprawiła pokojówkę.
Pani Nina postanowiła nie próżnować. Przede wszystkim należało się dowiedzieć, jakie wrażenie wśród znajomych wywołały artykuły prasy i postarać się o to, by usposobić różne wpływowe osobistości jak najkrytyczniej do osoby Wilczura. Nie było to zbyt trudne zadanie w tej atmosferze, jaką wytworzyły wypadki. Każdy z rozmówców pani Niny zdawał sobie przecież sprawę, że pani Dobraniecka, jako żona zastępcy i najbliższego współpracownika Wilczura, może posiadać znacznie ściślejsze i obfitsze informacje o przebiegu operacji i o przyczynach śmierci Donata, niż gazety.
I pani Nina nie zawiodła tych oczekiwań.
Miała rozległe stosunki i umiała mówić przekonywująco. W rezultacie plotki i komentarze dookoła tragicznego zdarzenia wciąż narastały, przybierając formę najbardziej fantastycznych domysłów i podejrzeń. Warszawa tak była nasiąknięta tą sprawą, że nie mogła ona zniknąć również i z łamów prasy. Nie była to kampania, skierowana wprost przeciw osobie profesora Wilczura, lecz w istocie godziła w jego pozycję w świecie lekarskim i w jego sławę chirurga.
Pani Nina nie należała do osób, które przebierają w środkach walki, nie należała do osób, cofających się przed jakim-