Strona:Prawdziwa opowieść o synowej która zabiła starego ojca Jakóba.pdf/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 3 —

Bo gdyby prawdę księdzu wyznała
To rozgrzeszenia by niedostała.
Wymówiłem se ordynarję do śmierci
Nie dają nawet i jednej ćwierci,
Z własnego domu mnie wypędzają,
Kawałka chleba mnie odmawiają.
Pocoście zdali na syna mienie,
Lepiej by było mieć swoja ziemię.
Zabudowania byłby wasze,
Gotowaliby wam z mlekiem kaszę.
A teraz waszej śmierci czekają
Bo wasz majętek w swych rękach mają
I jeszcze gorzej będzie wam dziatku
Bo śmierć wam zrobią prędko w ostatku.
I zaczął płakać staruszek biedny,
Tegom się po nich nie spodziewał nigdy
Wszystko mi jedno bom już jest stary,
Niechciałbym zginąć od ludzkiej kary.
Wołałbym umrzeć gdzie moje łoże
I oddać duszę Tobie mój Boże,
Święty sakrament przyjąć od Ciebie
I mieszkać z Tobę na wieki w niebie.
Nie płacz staruszku, bo żal mi ciebie
Po twojej śmierci wezmę do siębie
I zaprowadzę do chwały Bożej,
A twoim dzieciom zrobi się gorzej.
Za twoję krzywdę Pan Bóg ich skara.
Wszystko się niszczy po śmierci zaraz,
Bóg im widzenia okaże swoje
Będą biedować razem oboje.
I znikł mu z oczu młodzieniec Święty,
A starzec został strachem przejęty
I szedł dalej przez pola, wioski,
Śpiewał ze skruchą pieśń do Matki Boskiej.