Strona:Prawda o Sowietach (1937).pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Filor ociężale podniósł się ze swego miejsca, nie spiesząc, wolnym krokiem zbliżył się do poputczika i, opierając swe łapy na jego kolanach, zwrócił włochatą mordę ku swemu panu, jakby zapytując, czy dobrze wykonał polecone mu zadanie.
Eleganckie towarzystwo wybuchnęło śmiechem.
— Jaki miły żart — pomyślał poputczik i uśmiechnął się, przesyłając spojrzenie nieznajomym.
Filor wrócił na swoje miejsce.
Rozmowa przeszła na inne tory. Teraz prym trzymała elegancka pani. — Mówiono o jedwabnych pończoszkach, o wygórowanych cenach, o trudnościach przy kupnie.
— Biedna! — pomyślał poputczik — ile ją kosztuje wysiłku i przemyślności, by utrzymać na odpowiedniej stopie swój wygląd zewnętrzny. Biedacy! jak im jest trudno z materiałami na ubranie.
Pociąg już przybył. Trzeba siadać. Lecz tylko jeden z wagonów idzie bezpośrednio do Mińska. Zajmując miejsce w innych wozach, należy się przesiadać w Orszy. Poputczik odnalazł wagon bezpośredniej komunikacji i ucieszył się, znajdując już w nim towarzystwo widziane w poczekalni. Zaczął się rozglądać, szukając wolnego miejsca.
— Pan szuka miejsca? — zbliżył się jeden z nieznajomych dżentelmenów. — Oto pańskie miejsce.
I wskazał ręką na wolną ławę.
Poputczik osłupiał: szczyt uprzejmości!
— Niech pan siada — kontynuował nieznajomy półgłosem — pan jest zaaresztowany, zrozumiano? Oto rozkaz.