Strona:PraktykaBALTYCKA.pdf/420

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

różnych wykresów szybkości wychładzania — uczy osobiste doświadczenie:
Obrazek 1. Pierwsze dni maja, niedzielne popołudnie. Jacht wchodząc do Władysławowa siada w główkach na mieliźnie, która przesunęła się po ostatnim sztormie, zagradzając pół wejścia. Kapitan jachtu rezygnuje z oferowanej pomocy ratownika, decydując się zejść z mielizny o własnych siłach. Wkrótce okazuje się, że jedyną szansą jest wywiezienie kotwicy. Na jachcie nie ma bączka ani pontonu, więc z kolegą zgłaszamy się do wywiezienia kotwicy na kołach ratunkowych. Do tej pory, dreszczem przejmuje mnie wspomnienie zanurzania się do wody o temperaturze, chyba 5°C. Po przekroczeniu „poziomu genitalii” w zasadzie straciłem zdolność do skutecznego poruszania się w wodzie. Dlatego nie zaskoczył mnie opis tragocznego wypadku, w którym zginął znany żeglarz brytyjski Rob James. W marcu wypłynął na trening z załogą, z którą szykował się do oceanicznych regat i wypadł za burtę. Mimo szybkiej akcji, profesjonalna regatowa załoga nie była w stanie wyciągnąć go na pokład. Jeden z członków, załogi, który zabezpieczony liną zszedł do wody, by wyciągnąć Jamesa, nie był w stanie go utrzymać i sam otarł się o śmierć.
Wracając do stresu, jakiemu poddani zostają, ci co na pokładzie — przywołam inne moje przeżycie z pierwszego, samodzielnie prowadzonego rejsu morskiego.
Obrazek 2. Znowu wczesny maj. Po kilku dniach silnego wiatru pokazało się słońce i wiatr zelżał. Znakomita okazja, by załoga umyła pokład, w czasie gdy kapitan (znaczy — ja), rozwalony w mesie na kanapce — leniwie trawi obiad. Na pokładzie radosny rejwach całej załogi. W pewnym momencie rozlega się głośny plusk i okrzyk pierwszego oficera „człowiek za burtą !”. Własne doświadczenia z zimną wodą i świeży w tym czasie, tragiczny wypadek kapitana „Wandy” spowodowały, że nie wiedząc kiedy znalazłem się na pokładzie po to, aby przekonać się, że za burtę wypadł.... greting. Mściwy nie jestem, ale to pierwszy oficer prowadził manewr wyłowienie „człowieka”.
Szczęściem w nieszczęściu, oprócz okoliczności niesprzyjających wyłowieniu człowieka z morza, wspomniany już stres jest zwykle czynnikiem niezwykle mobilizującym.