profesor — a tam dopiero się rozdzielimy, aby się znowu spotkać nad Morskiem Okiem.
— A cóż na to pan mecenas? a pan, panie konsyliarzu?
Plichta nagle zagadnięty, zajęty grą w para niepara, odpowiedział niebacznie:
— Niepara!
Wszyscy parsknęli śmiechem dokoła.
— Przepraszam — wyjąknął zmieszany konsyliarz — nie słyszałem pytania... założyłem się z mecenasem, czy pań jest do pary, czy nie do pary...
— To ciekawy zakład! tak nas trudno policzyć! — zawołała rozmowna panna Adela. Jest nas tu aż trzy!
— Pani ma lekką chrypkę i katar — przerwał jej z współczuciem sędzia. — Niezawodnie musiała się pani przeziębić. Należałoby napić się gorącej herbaty i położyć się do łóżeczka...
— Słusznie mówi sędzia — poparł go Arman — ale cóż robić z tą Adelcią! Wczoraj naprzykład, wróciwszy z Kościelisk, spała przy otwartem oknie!
— Czy być może?!... nie należy nigdy kataru zaniedbywać — mówił poważnie sędzia — bo zaniedbanie przemienia katar w chroniczny, dalej stopniowo przechodzi w gardlany, potem w płucny, zwany: bronchitis.
— Pan mógłbyś zastąpić nieraz konsyliarza Plichtę — wtrąciła, śmiejąc się, Adelcia. — Czy pan i medycynę studyował?
— Tylko sądową, proszę pani.
— Więc stoi na tem, podjęła rozmowę panna Misia, że jedziemy. Ale kiedy?
— Jak najprędzej, zaproponował Narwalski.
— Melius sero quam nunquam (lepiej późno, niż nigdy), rzekł p. Koziełek, a zwracając się do gwarliwego, młodego pokolenia, ciągnął dalej: Słuchajcie dzieci, co mówią starsi. Epaminondas studiosus erat audiendi (Epaminondas chętnie przysłuchiwał się rozmowom).
Strona:Posażna panna.djvu/034
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 33 —