Litość to serce, w którym się zamknęła
Ostra poczciwość i mróz, którym zdjęła[1]
Srogość te piersi[2] i panieńska pycha.
Dopiéro w ten czas rzucę strzałę z cicha!
Więc, zebym więcéj miał czasu do tego,
Wmieszam się w tańce koła[3] pasterskiego,
Których tam widzę siła powieńczonych
I na doroczny kiermasz zgromadzonych.
I tam wyprawię dzieło tak subtelne,
Że go i oko nie dojrzy śmiertelne.
Dzisiaj w nowy kształt, w nowe obyczaje
Będą te prawić o miłości gaje.
I znać to będzie, że ja bóstwo swoje
Sam-em tu przyniósł, nie przez sługi moje.
Niewyćwiczone ponapełniam[4] głowy
Nieznajomemi dowcipy, a słowy
Gładkiemi dźwięk ich języko osłodzę.
Bo ja jednako, gdzieżkolwiek przychodzę,
Wszędzie-m jest miłość, jako miedzy pany
Tak i przy trzodzie[5] i miedzy łachmany,
I rożość osób, bogactw, urodzenia[6]
Zrównywam według mego rozumienia.
To to najwyższa[7] sława, te są cuda
Namilsze[8] moje, gdy tak wdzięcznie duda
Wiejski z łaski méj zagra na multankach,
Jako ćwiczony lutnista przy pankach.
Jeśliże matka (która, że tu błądzę,
Gniéwa się) tego nie widzi, tak sądzę,
Że ona ślepa a nie ja, którego
Ślepy niesłusznie lud ma za ślepego.
Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/382
Wygląd
Ta strona została przepisana.