Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CLI.

Widząc taki rząd, dostatek i sprawę
U siostry, żółci przybywa im siła.
Proszą, aby im stan, lata, postawę
I imię swego małżonka odkryła.
Psyche, że pomni z Kupidem rozprawę,
A zaś nie pomni, co im przedtym drwiła,
Nie chcąc im prawdy wypowiedzieć jaśnie,
Różnie się kręcąc, zmyśla nowe baśnie.

CLII.

Prawi im, że mąż, zabawny dalekiem
Handlem i kupią, rzadko w domu siedzi;
Że urodziwym i gładkim człowiekiem,
I choć mu skronie już zimny wiek szedzi:
Przecie czerstwości nie utracił z wiekiem.
Potym, nie dając dłuższéj odpowiedzi,
Zawoła wcześnie na wiatrowe straże
I odwieść siostry do ich domu każe.

CLIII.

„Cóż ci się, moja miła (mówi jedna
Do drugiéj) zdadzą szalbierstwa téj głupiéj?
Teraz mąż stary, i szuka ode dna
Morskiego skarbów, i pilnuje kupi,
Przedtym młodziuchny; nie pamięta, biedna!
Daleki miał być od starościéj trupiéj!
Albo z nas szydzi i umyślnie plecie,
Albo go nie zna, i nie ma na świecie.

CLIV.

„Nasz też czas przyszedł, i na nasze koło,
Żeby ją zemleć, obrócimy wodę.“
Tak idą na wczas z smakem i wesoło,
Rodzonéj swojéj naradziwszy szkodę.
A jako z morza wynurzy swe czoło
Zorza, i słońce otrząsnęło brodę,
Tam powracają, gdzie Psyche u szyje
Wisząc, przyjmuje, nie siostry lecz żmije.