Strona:Poezye oryginalne i tłomaczone.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
CXXIII.

Tak codzień, w tenże sposób życia wprawna,
Téj się klasztornéj pustyni zwyczai.
Nie w smak ci jéj to, i nie barzo strawna,
Że się wszystek dwór pilno przed nią tai;
Że męża nawet twarz nie jest jéj jawna;
Ale z ofertów, z pałacu, z sług zgrai,
Młodym, bogatym i grzecznym go liczy;
I tym żywot swój cieszy pustelniczy.

CXXIV.

Gdy ona cudzych dóbr zażywa wcześnie,
Jéj dom i krewnych żal nieznośny bawi,
Siostry nad inszych, że ją niedocześnie
Straciły, że się wiecznie im nie stawi
De spólnych zabaw; ta ich myśl i we śnie
Morduje; o tym myślą i na jawi:
I, chcąc się barziej rozrzewnić tym pono,
Idą tam, gdzie ją było zaniesiono.

CXXV.

A Kupido téż, jako w mokre łono
Ocean przyjął wóz, co nam dzień wozi,
Spada do Psychy: „Moja droga żono,
Wielkim ci (mówi) niebo gniewem grozi;
Sidła zazdrości na cię zastawiono.
Strzeż się! Niechaj cię zdradna nie upłozi
Namowa! Niech ją zdrowy rozum sądzi,
Który gwiazdami i przejrzeniem rządzi.

CXXVI.

„Twoje siostrzyczki do téj pustéj cegły
Przyszły, zwątpiwszy cale o twym życiu,
Na twój grób patrząc, — kędy cię odbiegły.
Jeśli uciechę jaką w ich przybyciu
Kładziesz; tenże wiatr stawić ich tu — biegły;
Lecz ich zdradnemu słodkich słów podszyciu
Nie wierz, o Psyche! Wierz, że tam pod miodem
Arszenik, i musk nadziewany smrodem.