Strona:Poezye cz. 2 (Antoni Lange).djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

IV.

Zdawnam przeczuwał, że napotkam ciebie,
Że taką będziesz, jak cię w snach widziałem:
Gdzie? nie wiem! może w tem nieznanem niebie,
Gdzieś była, zanim oblekłaś się ciałem.

Ja znałem ciebie, nim oko cielesne
Dojrzało ciebie... Szukałem cię wszędy,
Wpatrzony w jutro ludzkości bezkraśne,
Wsłuchany w złote dawnych lat legendy.

Ja miałem rozkaz dany mi z wysoka
Szukać cię w każdej postaci niewieściej —
I w każdem oku szukać twego oka,
W każdym uśmiechu twych uśmiechów treści.

Choć nieraz kobiet całowałem nogi,
Choć nieraz skroń mi pieściła kobieta,
Choć nieraz złudą mamiły mię bogi:
Ja przebudzony wołałem: nie, nie ta!

Zawsze pomiędzy mną i tą istotą,
Co mi na łono pieszczotliwie padła
Był niewidomy przedział, cień... Ty oto
W magnetycznego postaci widziadła.

A kiedym odszedł na pustynie mroku
Twych ust i oczy twych nienasycony: