Co, by zawsze być blizko swojego kochanka,
Stratą głosu kształt ziemski kupiła kobiécy.
I ta mała dziewczynka wśród śniegów i lodu,
Na stepie renifery karmiąca rogate,
Co miała wał śniegowy za mur do ogrodu,
W nim lodowe zarośla i lodową chatę.
Inna, kędyś łabędzi powieziona parą,
Nie wzięła nic ze sobą, tylko piosnkę rzewną:
Spotkała w lesie smoka, czarownicę starą,
I wróżka ją cudowna zrobiła królewną.
Tym wszystkim wyobraźni kochankom dziecinnej
Dawałem duże, jasno-szafirowe oczy,
Białe ciało o linii falistej i płynnej,
Blond włosy i głos pełen melodyi uroczej.
Jeszcze słyszę, jak mówią, jak dźwięczą nademną
Kryształem tego głosu, co o srebro trąca —
Spotkałem głos ten później — i dziś nocą ciemną
Zda mi się, że na szybie zabrzmiał w łzach miesiąca.
Zdaje mi się, że głos ten sam do mnie przylata
Powiedzieć mi te słowa, które słyszeć miałem — —
Zabrzmiał i jak jaskółka odbiega skrzydlata,
I martwy blask po oknie pełznie oniemiałem...