Strona:Poezye T. 3.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Zmartwychwstały.

Spokojność senna i milczenie,
W srebrnej melodyi księżycowej,
Na nieskończone szły przestrzenie,
Ciche na wzgórzach snując cienie
I zatapiając się w parowy.

Wysoko kędyś po gór zboczy
Księżyc złociste słał mgławice
Płynąc w otęczy mgieł przezroczej
I po odległej mórz roztoczy,
Wiódł tęskne, lśniące swe źrenice.

Świat w nocnem chylił się omdleniu
W zadumy sennej głuche tonie,
I tylko kwiaty w zwiewnem tchnieniu
Błyszczącym w nieba zamyśleniu
Dalekim gwiazdom słały wonie.

I była cisza i pustkowie
Dokoła grobu w ścianie skalnej.