Strona:Poezye T. 2.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Albatros.

Cisza na oceanie, nie drgnie jedna fala,
Ciemno-modra płaszczyzna nieruchomo leży;
Na fali, skąd już nie znać sinych wstąg wybrzeży,
Siadł albatros od lądów i ludnych wysp zdala.

Marzy i żaden gwar mu ciszy nie zamąca,
Marzy — — ziemia daleko i daleko życie...
Utonąwszy oczyma w świetlistym błękicie,
Na ciemno-modrej wodzie bieli się wśród słońca.

Zadumane, niezmierne dokoła milczenie,
W bezbrzeż sfer zapatrzony spokój, sen przedwieczny,
Zda się, w kryształ promienny ściął się krąg słoneczny
I wielkie skrysztaliło się nieba sklepienie.

Ptak śni — i zdaje mu się, że Bóg ziemi jeszcze
Nie stworzył, tylko woda nieruchoma, senna,
Leży pod sennem niebem, bezkreśna, bezdenna...
Śni — — sen mu przerwą wichry, pioruny i deszcze.