Strona:Poezye T. 2.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
sulamitka.

Obłok zasłania me źrenice, w otchłań upadam, w głębię ciemną...

salomon.

W oczach mych skrzą się błyskawice, ziemia zapada się podemną...

sulamitka.

O luby! szczęścia to godzina, nad wszystkie życia chwile święta.

salomon.

O luba! chwila to jedyna, gdy się o śmierci nie pamięta.

sulamitka.

Mądrem i pięknem będzie dziecię, którem poczęła w tej godzinie.

salomon.

Jak w pączku często kona kwiecie, w łonie niech twojem dziecko zginie.

sulamitka.

Od zgrozy ciało me drętwieje — — przecz słowu dałeś wyjść strasznemu?

salomon.

Li tylko to, co nie istnieje, o luba, nie podlega złemu.