Strona:Poezye Mieczysława Romanowskiego.pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„A czy wam zginąć pilno! czy my wam nie radzi?“
Tyle mi się łez naraz przy sercu zgromadzi,
Że milknę, a gospodarz smutny przy mnie siada,
I o wilkach tej puszczy dziwy opowiada.

„Lecz jeśli Bóg pielgrzymkę raz przeznaczy komu,
To go ni łza ni prośba nie utrzyma w domu.
Pójdzie, choć by miał zginąć: Tak było i ze mną.
Usnąłem raz, sny dziwne krążyły nademną.
Budziłem się, żegnałem, wszystko na daremnie
Zasypiałem — lecz serce spać nie mogło we mnie.
I obaczyłem we śnie nieznane mi strony —
Wiosna była na polach, błękit rozjaśniony,
A przy wzgórzu, gdzie srebrny strumyczek się zdroi,
Patrzę, stoi Dąbrowski i nasz legjon stoi.
Poznaję ich: To wszyscy moi towarzysze! —
Jedni: Czemu mnie nie ma? zapytali — słyszę.
Drudzy rzekli: „Zapomniał!“ — Pierś mi się ścisnęła —
A wtem legjon zaśpiewał: „Jeszcze nie zginęła“ —

„Pomodliłem się Bogu za tę w śnie przestrogę.
Zbudziłem gospodarza: „Bracie, ruszam w drogę!“