Strona:Poezye Mieczysława Romanowskiego.pdf/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stój! niech ujrzę smętny kwiat
Co tu z dawnych rośnie lat,
Niech go spytam co nam z dala
Na brzeg rzuci czasu fala.

Gdybyż teraz, o mój koniu,
Ten zachodni, ciepły wiew
Zawiał pieśnią po tem błoniu,
Słodką jak piastunki śpiew:
Co to dziecku przyszłość wróży
Drogę do niejednych bram;
Orli żywot światła, burzy —
Ach! ja jedną taką znam.

Kiedyż, kiedyż przyjdzie czas?
Krzywda rośnie jako las;
Z polskiej siejby serca rosną
W miłość, jako kwiaty z wiosną;
Hart i mądrość w ducha toni,
Ktoż podniesie głos: „do broni!?“
Krew jak polny kłos dojrzewa,
Kiedyż dadzą hasło żniwa?!