Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/687

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ODA V.
Do Jakóba Zadzika, Bisk. chełmińskiego, kanclerza
koronnego, po zawarciu przezeń pokoju Polski z Ro-
syą w Polanowie.


Scribere magnis, Maxime, vatibus...


Gdy wielcy wieszczowie śpiewają nam wojny,
Gdy słodkie przymierza zacisze,
Lud, niegdyś nękany, a dzisiaj spokojny,
Wieczyście na sercach zapisze:

Nie mnie to opiewać Zadzików imiona!
Ich zacność, ich wielka przewaga,
Ich trud senatorski, gorliwość ich łona
Nie naszej tu liry wymaga.

Jest pole szerokie, gdzie treść się poleje,
Lecz śmiałość do pieśni nie bierze
Opiewać chwalebne królewskie trofeje
I owo szczęśliwe przymierze,

Po którem wytchnęła od bojów i klęski
Narodów i krajów gromada,
i Prusy, i Siewierz, i kraj Borysteński,
Co winny mu wdzięczność nielada.

To dziejom poważnym posłuży do treści
I pójdzie na sławę potomną.
Łubieński w wieczystych rocznikach zamieści,
Gębicki i Lipski przypomną.

Mnie mir polanowski opiewać kazano,
Powtórzyć piosenkę wieśniaczą,
Przy której nad Wiaźmą wieczorem i rano
Włościanie w wesoły takt skaczą.

Piosenkę, co dobrze nad Dnieprem znajoma,
I trzykroć śpiewana dobitnie:
Ej błogo nam, bracia! ej błogo nam doma!
Dziś pole kłosieje i kwitnie.