Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/592

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Daleka Baktra o swe skarby trwożna;
W Aulach, na Hemie, łupu dostać można;
Jeszcze w Mycenach dość złota znajdziecie,
I na Cyterze nie braknie go wcale;
Jeszcze na dawnej Jowiszowej Krecie
Obfito znajdziesz kosztowne korale.

Jestże gdziekolwiek obojętne serce
Na cienie drzewa, na opoki duże,
Na kraskę kwiatów, na trawne kobierce,
Na zdrój, co warcząc toczy się po górze?...

Choć krew nam świszczy, choć ranią boleśnie,
Nie żal nam tego, jeśli Tempe wskrześnie,
Jeżeli Olimp z zachmurzoną głową,
Samos, zniszczony przez wojenne klęski,
I lasy Kragu zakwitną na nowo,
I zazieleni stary dąb pangeński.

Jest woda w Cydnie zdrowa i przejrzysta,
Jest i w Paktolu, co rozkosznie płynie,
Jest i ciepława woda w Eryzynie,
Jest i w Likornie jako kryształ czysta.
Tu każda rzeka, o rycerze nasi!
Kurz z was omyje, pragnienie ugasi!
Jest tu i wino! — gdy się Turek wyprze,
Znajdziesz gdzie puhar wychylić z rozkoszą,
I w żyznej Krecie, i w Lesbie, i w Cyprze
Winnice k'sobie wojowników proszą...

Kto pragnie sprzętów do swego zapiecka,
Lub komu bardziej do serca przypada
Baran ze trzody, lub rumak ze stada,
Niech idzie walczyć, — a kraina grecka
Wszystko dostarczy, gdy wybawca przyjdzie.
Pleuron wyciąga swe ramiona bratnie,
Wzgórza kleońskie, pola w Argolidzie
Obfite w trawę i w trzody dostatnie.