Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/567

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zwycięzco Turka! gdy z dalekiej strony
Wracasz, chwalebnym łupem obciążony,
W radosnym, kraju jakaż wdzięczność słodka
Ciebie napotka!

Czy pomnik dla cię wydźwignać do nieba?
Czy na to greckich marmurów potrzeba?
Czy chcesz na Scytów granitowej skale
Wiekować trwale?

Twe imię, w naszej obecne pamięci,
Uroczystemi hymny się uświęci,
A twoje cnoty na wieczność potomną
Prawnuki wspomną.

Ta twojej pracy niech będzie nagroda,
Że grób twój sławny prochom się nie poda;
Wdzięczen wiek przyszły, stawiać go przed oczy,
Cześcią otoczy.

Książę Władysław wśród gromu i burzy
Niemniej od ojca na chwałę zasłuży;
On ściśle spełniał, narażając głowę,
Myśli ojcowe.

Tak gdy na niebie Oryon zabłyska,
Drobne się gwiazdki zlękną dziwowiska,
A on, obleczon jasnością, w oddali
Ogniem się pali.

Na obchód mężnych swoją dziatwę woła
Pod szczęsnem berłem kraina wesoła;
Rusińscy męże rzucili na stronę
Groty stalone.

Świetnie twa, książę, młodość zasłynęła!
Na wzorach ojca gotuj się do dzieła,
Od przodków ucz się w cnocie i odwadze
Piastować władzę.