Duch nowy wstąpił i w duszę, i w ciało,
Czujemy w piersiach siłę niebywałą,
Pogarda śmierci i rycerska sława
W oczach nam stawa.
Niechże znów serce umocni drużyna!
Wszakże Sarmatom obóz nie nowina,
Nie po raz pierwszy idą nasze roty
Pod sztandar cnoty.
Niechaj zwycięstwo na tureckiej dziczy
I znowu chwała Sarmatom zaliczy,
Niech piękny wawrzyn za tryumfy nasze
Skronie przepasze!
Gdy wróg Zygmuntów zbrojnemi szeregi
Donu obadwa opanował brzegi,
A broń zelżywą czereda bydlęca
We krwi poświęca;
Przy boku króla rycerze jak ściana,
Drga na ich hełmach kita rozczochrana,
Znak świetnych trudów, a na całej twarzy
Przyszłość się żarzy.
Od porankowej do wieczornej chwili
Patrzało słońce, jako bój toczyli;
I słońce zaszło — rzeź jeszcze się sroży
Przy blasku zorzy.
Gdy zgasły zorzy promienie ostatnie,
Księżyc po słońcu zajął miejsce bratnie,
Huf bohaterski jeszcze nie przerywa
Swojego żniwa.
A Zygmunt czuwa, bo dusza ojcowska
W bojowym gwarze zwycięstwem się troska;
Snem wypoczynku, jak sternik wśród burzy,
Oka nie zmruży.
Strona:Poezye Ludwika Kondratowicza tom V-VI.djvu/565
Wygląd
Ta strona została przepisana.